Witam kolegów.
Napiszcie proszę w jaki sposób zabezpieczacie od przepięć swoje sterowniki PLC, zarówno po stronie zasilania jak i po stronie wejść czy wyjść ?
-jakieś dedykowane rozwiązanie ( które są oczywiście mega drogie)
-jakiś własny patent
-olewacie temat i potem się będziemy martwić

Temat sam u siebie jakoś tam pobieżnie załatwiłem montując na wlz ogranicznik przepięć hybrydowy (iskierniki i warystory) podłączone tak jak producent pisze z zachowaniem długości przewodów itp... Wydawało mi się, że temat mam załatwiony i instalacja jest zabezpieczona. Potem na własnej skórze doświadczyłem problemu nie tyle przepięcia w iluśtam kV co po prostu długo utrzymującego się (kilka sekund tak przypuszczam) napięcia fazowego na poziomie 300-500 V lub braku tzw. zera. Miało to miejsce podczas silnych wiatrów i ciągłego załączania i wyłączania zasilania ze strony zakładu energetycznego lub z powodu działania SPZ. Padła mi wtedy zmywarka, tuner tv i coś tam jeszcze.
Postanowiłem zainstalować w gniazdkach kolejne ograniczniki które powinny zadziałać przy 280V. Niedawno doszukałem się też, że produkowane są już takie aparaty które odłączą całą instalację w domu w przypadku braku zera i podbicia napięć na fazie. Mam w planach zainstalować to cudo

.
Żeby nie było tak różowo to ostatnio miałem okazję posłuchać wykładu na temat ochrony odgromowej obiektów i ochrony od przepięć. Okazuje się, że po uderzeniu pioruna (niekoniecznie w mój budynek) w okolicznych instalacjach w promieniu 2km może się wyindukować całkiem niezły ładunek, który uwali każdy niskonapięciowy port we/wy itp...
I teraz mając w domu kilka km kabli sterowniczych w postaci skrętki podłączonych do wyłączników, PLC, czujników temp, manipulatorów alarmowych itp... wiedząc ile to mnie kasy kosztowało ogarnął mnie blady strach. Jak piorun walnie w drzewo gdzieś w okolicy to może być słabo. Stąd moje pytanie jak sobie z tym radzicie? czy ja po prostu popadam w paranoję
